Msza św. na cmentarzu w Wigilę Odpustu św. Ludwika, króla (Patron kościółka na cmentarzu) - 24.08.2024 r.
Kazanie wygłoszone na cmentarzu przez ks. Seniora. Kan. Józefa Chorębałę
Bracia Kapłani, Siostry i Bracia.
Przywiodła nas tak licznie na cmentarz parafialny ŚWIĘTA PAMIĘĆ o tych, którzy po ziemskim życiu w liturgii pogrzebu zostali tutaj pochowani w nadziei zmartwychwstania na końcu czasów. To nabożeństwo cmentarne w wigilię odpustu św. Ludwika Króla, który patronuje kaplicy cmentarnej, posiada swoją historię sięgającą końca ubiegłego wieku.
Początek dokładnie 24.08.1985 r. Była to moja pierwsza inicjatywa duszpasterska jako Administratora Parafii.
Dzisiejsze nabożeństwo jest 39. i z tego powodu doświadczam wzruszenia, że po tylu latach mogę dzisiaj przewodniczyć obecnej liturgii.
Słowa wdzięczności kieruję do ks. Proboszcza, bo on zaproponował mi przewodniczenie tej liturgii.
Przez te 39 lat ta święta ziemia cmentarna przyjęła do siebie doczesne szczątki wiernych naszej parafii w liczbie 3.352 zmarłych.
W tej liczbie są moje posługi pogrzebowe jako wikariusza, administratora, proboszcza i emeryta rezydenta.
Siostry i bracia!
Dzisiaj stoimy przy grobach, w których zostały pochowane doczesne szczątki tysięcy naszych parafian. Wielu z was ma tutaj swoich najbliższych: ojców i matki, mężów i żony, synów i córki, siostry i braci, dziadków i babcie i praojców, przyjaciół, sąsiadów i znajomych. Mamy tutaj groby kapłanów, byłych proboszczów: ks. Adolfa Majewskiego, Łucjana Gajewskiego i ks. Jana Poddębniaka. Kapłanów rodaków: ks. Marka Sobieszka i ks. Mariana Malarza.
Są groby dwóch powstańców styczniowych, groby dwóch żołnierzy Armii Andersa, uczestników bitwy pod Monte Cassino, [Weterynarza w Dywizji Kawalerii „Zaza” Andrzeja Zielińskiego, która dołączyła do Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” pod dowództwem gen. Franciszka Kleeberga w 1939 r. przed bitwą pod Kockiem uzup. red.]. Groby osób, które miały wielkie znaczenie w naszym życiu. Są nimi, nauczyciele, wychowawcy, lekarze oraz grób wybitnej poetki Marianny Bocian. W tej godzinie naszej modlitwy powracają oni do naszej pamięci. Zamyślamy się nad nimi, dokonujemy oceny ich życia z nami i pośród nas. Wspominamy dni lata pomyślne, radosne, szczęśliwe i te smutne, bolesne, a niekiedy tragiczne. Te wspomnienia budzą
w nas tęsknotę za nimi, bo tak bardzo nam ich brakuje. I to jest pamięć, która powraca do przeszłości i ma wymiar doczesny, ziemski. Ale są dni i godziny, kiedy pamięć doczesną przenika święta pamięć. Dlatego na każdym nagrobku, pomniku pierwszą informacją o zmarłym jest skrót Ś.P. To znaczy świętej pamięci. Zmarli z imienia i nazwiska z datą przeżytych lat i śmierci oczekują od nas żyjących Pamięci Świętej. I taką świętą pamięcią jest nasze zgromadzenie liturgiczne pośród grobów w ten sierpniowy wieczór na tym świętym miejscu.
Papież Benedykt XVI następca św. Jana Pawła II w Encyklice Spe Salvi: przypomina i poucza: „Żaden człowiek nie jest istotą zamkniętą w sobie samej.
Istnieje głęboka komunia – czyli zjednoczenie między naszymi istnieniami. Poprzez wielorakie zależności są ze sobą powiązane. Nikt nie żyje sam. Nieustannie w moje życie wkracza życie innych, w to co myślę, mówię, robię, działam. I na odwrót. Moje życie wkracza w życie innych: w złym jak i dobrym. Tak więc moje wstawiennictwo za drugim nie jest dla niego czymś obcym, zewnętrznym również po śmierci. W splocie istnień moja modlitwa za nią, za niego mogą stać się etapem jego oczyszczenia. Jako chrześcijanie nie powinniśmy pytać jedynie: jak mogę zbawić siebie samego. Powinniśmy również pytać siebie co mogę uczynić, aby inni zostali zbawieni i aby również dla innych wzeszła gwiazda nadziei, zbawienie wieczne”.
Bracia i siostry!
Nasza wiara katolicka wyklucza zbawczy indywidualizm, czyli osiągnięcie zbawienia własnymi siłami lecz we współpracy z Bożą łaską i z bliźnimi.
Dzisiaj tu i teraz tworzymy szczególne zgromadzenie, w którym my żywi spotykamy bliskich zmarłych i umacniamy z nimi więzy wspólnoty, której śmierć nie mogła rozerwać i zniszczyć. Wspólnoty rzeczywistej nie złudnej zagwarantowanej przez Chrystusa, który doświadczył człowieczej śmierci , aby nad nią zatryumfować w cudownym wydarzeniu, którym było zmartwychwstanie. „Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych, nie na go tutaj Zmartwychwstał”. Słowa aniołów głoszące radosną wieść w poranek wielkanocny przy pustym grobie, idzie przez wieki i dochodzi do nas do tej godziny i przynosi nam nadzieję. Św. Paweł Apostoł w liście do Rzymian nawiązuje do tego, co miało miejsce podczas chrztu „Jeśli umarliśmy razem z Chrystusem wierzymy, że z nim również żyć będziemy”. Sakrament chrztu włączył nas i naszych zmarłych w życie, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa i stał się gwarancją zbawienia wiecznego. Chciałoby się zaśpiewać na tym miejscu wśród grobów radosny śpiew wielkanocny: Otrzyjcie już łzy płaczący żalem serca wyzujcie. Nie płaczcie, bo nasi zmarli „żyją razem z Chrystusem po tym jak zostali przez chrzest razem z nim pogrzebani”. Dla nich czas próby zakończył się ustępując miejsca czasowi nagrody. Dlatego mimo smutku płynącego z tęsknoty za ich widzialną obecnością, radujemy się wierząc, że osiągnęli zbawienie wieczne. A jeżeli jeszcze nie osiągnęli zbawienia to naszym świętym obowiązkiem jest niesienie im pomocy. Ta pomoc to Święta Pamięć, która wypowiada się na różne sposoby potwierdzona przez kościół jako jedynie skuteczna. Na pierwszym miejscu jest Msza św.: pogrzebowa w 7 i 30 dniu po śmierci, rocznicowa, gregoriańska i te wszystkie po pogrzebie z intencji uczestników pogrzebu. Msza św. czyli ofiara eucharystyczna to uobecnienie tajemnicy zbawienia czyli męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Jest składana za żywych, a także za wiernych zmarłych w Chrystusie, którzy jeszcze nie zostali oczyszczeni, by mogli wejść do światłości pokoju Chrystusa.
Św. Monika przed śmiercią powiedziała do synów św. Augustyna i jego brata: ”To nieważne gdzie złożycie moje ciało. Nie martwcie się o to. Tylko o jedno was proszę, żebyście gdziekolwiek będziecie wspominali mnie przed ołtarzem pańskim”. I my możemy to czynić w każdej Mszy św., w której uczestniczymy. Kiedy kapłan po przeistoczeniu zanosi do Boga modlitwę błagalną „pamiętaj o naszych zmarłych braciach i siostrach, którzy w łasce odeszli z tego świata. Dopuść ich do oglądania Twojej światłości”. To w tę modlitwę włączajmy zmarłych bliskich naszemu sercu. Pamiętajmy o tym, bo to jest nasza święta pamięć o nich. Naszą świętą pamięć o zmarłych wypowiadamy przed Bogiem Miłosiernym, przez orędownictwo Matki Najświętszej w modlitwie różańcowej. Skuteczność i potęgę tej modlitwy objawiła Matka Najświętsza w Orędziu Fatimskim na początku ubiegłego wieku. Matka Miłosierdzia wstawi się za nami w godzinę naszej śmierci o co Ją prosimy: „Módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinie śmierci naszej”. Wierzymy, że nasi zmarli dostąpili jej wstawiennictwa kiedy umierali. Również wierzymy, ze wstawia się za nimi, kiedy my oto prosimy w modlitwie różańcowej. Skuteczną modlitwą za zmarłych jest koronka do Miłosierdzia Bożego. O tę modlitwę prosi Pan Jezus św. Faustynę w jednym z objawień, co zapisała w Dzienniczku. Jest to modlitwa w 8 dniu nowenny przed świętem Miłosierdzia Bożego: „Dziś sprowadź mi dusze, które są w czyśćcu i zanurz je w przepaść miłosierdzia mojego. Wszystkie dusze są przeze Mnie umiłowane. W Twojej mocy jest przynieść im ulgę. Bierz ze skarbca mojego kościoła wszystkie odpusty i ofiaruj za nie”. Chrystus Miłosierny dopomina się od nas odpustów za zmarłych. Ta forma pomocy jest mało praktykowana i nie doceniana. Nie jest łatwo ukazać wierzącym wielkość i znaczenie odpustu. Myślenie współczesnego człowieka jest w tym względzie zarażone wirusem podejrzeń. Ma on wątpliwości czy odpust to rzeczywiście wielki dar Boga i czy jest konieczny człowiekowi do zbawienia. Odpust to zdejmowanie ciężaru, który ogranicza człowieka w jego miłowaniu, zbawieniu. Jest darem ofiarowanym człowiekowi pragnącemu po spowiedzi i komunii św. usuwać skutki grzechu i oczyszczać się. Dostępuje go chrześcijanin odpowiednio usposobiony i pod pewnymi określonymi warunkami za pośrednictwem Kościoła. Odpust zupełny można zyskać raz dziennie, natomiast cząstkowy wielokrotnie. Warunki zyskania odpustu: sakrament pokuty – spowiedź – czyli stan łaski uświęcającej. Komunia św. w dniu zyskania odpustu, brak przywiązania do grzechu, oraz modlitwa w intencjach Ojca św. Odpust zupełny można zyskać każdego dnia przez określone pobożne praktyki: adoracja Najświętszego sakramentu, odprawienie Drogi Krzyżowej, wspólne odmówienie różańca w kościele lub kaplicy, w rodzinie czy kółku różańcowym. Odmówienie Koronki do Miłosierdzia Bożego przed Najświętszym Sakramentem w kościele, czy w kaplicy. Odpust zupełny przypisany jest także do konkretnych uroczystości i świąt. Już dzisiaj i jutro możemy dostąpić daru odpustu, który można ofiarować zarówno za siebie jak i za zmarłych, by zostali uwolnieni od kar doczesnych na które zasłużyli swoimi grzechami.
Trwajmy na modlitwie w nadziei, ze nasza dzisiejsza święta pamięć przybliży zmarłym spoczywającym na naszym parafialnym cmentarzu zbawienie wieczne.
Amen.
Wspomnienie z okazji 30 rocznicy śmierci ks. Prałata Jana Poddębniaka
Ksiądz Prałat Jan Poddębniak (1907- 1994)
odznaczony medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata
Wspomnienie z okazji 30 rocznicy śmierci
14 kwietnia 2024 r. godz. 1200
Kościół parafialny
Św. Stanisława B. M. w Czemiernikach
Kazanie ks. kanonika Wojciecha Różyka
Umiłowani w Chrystusie Panu bracia i siostry!
Orędzie miłosierdzia jest przesłaniem Chrystusowej Ewangelii. Pisze św. Paweł Apostoł: Jeśliby nawet ktoś zgrzeszył, mamy Rzecznika wobec Ojca – Jezusa Chrystusa Sprawiedliwego. On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata. Pan Jezus po swym chwalebnym zmartwychwstaniu powiedział do uczniów, że musiało się wypełnić wszystko, co było napisane o Nim w Prawie Mojżesza i w Psalmach: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom. Wy jesteście tego świadkami!
Mija 30 lat od śmierci świadka Miłosierdzia Bożego – ks. Prałata Jana Poddębniaka. Urodził się we wsi Gawrony, w przysiółku Książ niedaleko Opoczna 24 maja 1907 r. Pochodził z rodziny chłopskiej. Następnego dnia po urodzeniu dostąpił miłosierdzia Bożego przez sakrament chrztu św. w kościele parafialnym pw. św. Wawrzyńca w Kunicach. We wczesnym dzieciństwie dotknęło go wielkie cierpienie – stracił matkę. Ojciec po raz drugi ożenił się, ale wychowaniem Jasia zajmowały się głównie babcia i starsza siostra. To doświadczenie miało wielki wpływ na charakter – ks. Prałat był bardzo wrażliwy na ludzką niedolę.Z ziemi opoczyńskiej Opatrzność Boża zaprowadziła go na ziemię lubelską. W 1925 r. podjął naukę w Gimnazjum Biskupim w Lublinie, następnie wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Lubelskiej. W czasie studiów seminaryjnych dwie postaci wywarły największe wrażenie na kleryku Janie, byli to: bp lubelski Marian Leon Fulman, o którym wyrażał sie z najwyższym uznaniem i ks. prof. Władysław Goral – późniejszy biskup i męczennik, o którym ks. Jan wspominał: „Nasz Profesor był po prostu chodzącą dobrocią i świętością, choć równocześnie był twardym, upartym obrońcą Bożej prawdy i sprawiedliwości”. Święcenia subdiakonatu, diakonatu i kapłańskie kleryk Jan Poddębniak przyjął w 1934 r. i został posłany do pracy duszpasterskiej jako wikariusz w parafiach: Gościeradów, Niedrzwica Kościelna, i Chełm – par. Rozesłania świętych Apostołów. Następnie pracował w Seminarium Duchownym oraz jako kapelan w więzieniu na zamku. W tym czasie nawiązał też współpracę z siostrami szarytkami. Pomoc potrzebującym była istotnym rysem działalności duszpasterskiej ks. Jana.
Z czasów posługi w więzieniu pewne wydarzenie ukazuje szczególne miłosierdzie dla grzeszników. Na karę śmierci za udział w napadzie z bronią w ręku został skazany młody mężczyzna. Prosił, aby ks. kapelan odwiózł jakiś drobiazg, upominek od narzeczonej. Bardzo bał się śmierci. Prosił też, aby kapelan trzymał go za rękę. Ks. Jan spełnił te prośby nieszczęśnika.W Dzienniczku św. Faustyny czytamy: „Im większa nędza, tym większe ma prawo do miłosierdzia mojego. Namawiaj wszystkie dusze do ufności w niepojętą przepaść miłosierdzia mojego, bo pragnę je wszystkie zbawić. Zdrój miłosierdzia mojego został otwarty na oścież włócznią na krzyżu dla wszystkich dusz – nikogo nie wyłączyłem”.
Czas II wojny światowej i okupacji niemieckiej wyznaczały kolejny rozdział w życiu ks. Jana Poddębniaka, który pracował wówczas w Kurii Biskupiej. 17 listopada 1939 r. gestapo wtargnęło do kurii biskupiej w czasie uroczystego obiadu z okazji rocznicy sakry biskupa Mariana Leona Fulmana. Aresztowano także biskupa pomocniczego Władysława Gorala i 11 księży. Ks. Jan Poddębniak uratował się wyskakując przez okno z pierwszego piętra. Niemcy zrabowali wartościowe przedmioty i zajęli pomieszczenia kurii. Dokumentami palili w piecach. Duchownych uwięziono na zamku, a w sfingowanym procesie skazano na karę śmierci, którą zamieniono na obóz koncentracyjny. Bp Fulman został zwolniony z obozu i internowany w Nowym Sączu. Ks. Jan jeździł rowerem do Nowego Sącza, aby diecezja miała kontakt ze swoim biskupem.
Wielu trudności przysparzała praca w Kurii Biskupiej pod okupacją niemiecką. Niemcy codziennie przychodzili do kurii mieszczącej się w małym budynku i legitymowali interesantów, a niektórych aresztowali. Wikariusz generalny ks. Zygmunt Surdacki został aresztowany i zginął w Auschwitz. Księża stanowiący kurię biskupią współpracowali z organizacjami jawnymi, niosącymi pomoc potrzebującym, takimi jak PCK, Akcja Katolicka, Rada Główna Opiekuńcza, no i oczywiście z podziemiem niepodległościowym. Organizowano pomoc charytatywną dla wysiedlonych zza Buga, z Wielkopolski, z Zamojszczyzny. Starano się nieść pomoc uwięzionym na zamku, na Majdanku, gdzie ks. Jan wraz z księdzem Ignacym Żyszkiewiczem zawozili lekarstwa i produkty żywnościowe, czy w innych obozach koncentracyjnych, do których wysyłano paczki dla więźniów. Ks. Poddębniak zorganizował akcję pomocy, prosząc parafie o wysyłanie paczek żywnościowych do konkretnych księży znajdujących się w obozach koncentracyjnych. Parafia Czemierniki dostała pod opiekę księży: Wojciecha Olecha i Stanisława Krynickiego; obaj przeżyli obóz.Aktem odwagi było wystosowanie memoriału do władz niemieckich w sprawie wysiedleń ludności z Zamojszczyzny i innych krzywd Kościoła katolickiego.
Ks. Jan zaangażowany był w działalność niepodległościową; w tym współpracował z Armią Krajową. Przez rząd na uchodźstwie został odznaczony Krzyżem Walecznych i Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami. Także internowany Biskup Lubelski, pragnąc dać wyraz uznania za jego pracę i szlachetność, w szczególności za opiekę nad uwięzionymi kapłanami, za pracę duszpasterską nad ubogimi dziećmi w Zakładzie św. Wincentego i za zorganizowanie i pełną poświęcenia pracę w Kurii Biskupiej, mianował ks. Poddębniaka kanonikiem honorowym Kapituły Katedralnej Lubelskiej.
Wrażliwość na ludzką biedę dała o sobie znać również wówczas, gdy do kurii biskupiej przyjechali gospodarze z Chodywaniec, prosić o przysłanie księdza. Usilne prośby i widok płaczących mężczyzn sprawił, że ks. Kanclerz zgodził się, aby pojechał do parafii ks. Jakub Jachuła. Niestety został tam w straszny sposób zamordowany przez upa. Ks. Prałat często go z bólem wspominał.
W czasie okupacji miało miejsce zdarzenie, które jest szeroko znane. Do księdza Kanclerza zgłosiły się dwie młode Żydówki przysłane przez siostrę szarytkę Marię Gulbin. Ks. Jan poszedł odważnie do kierownika arbeitsamtu, volksdeutscha, którego znał i powiedział otwarcie, w czym rzecz. Tamten najpierw chciał załatwić sprawę urzędowo, ale przekonany przez ks. Jana, dał dokumenty, aby wyjechały jako ochotniczki do pracy w rzeszy. W ten sposób przeżyły wojnę. Niewątpliwie narażanie własnego życia dla uratowania kogoś obcego jest heroizmem. Można to jednak zrozumieć, bo życie ludzkie jest wielką wartością. Wydaje mi się jednak, że na znacznie większe uznanie zasługuje coś innego. W 1942 r. Niemcy rozpoczęli masowe mordowanie Żydów. Krakowskim Przedmieściem prowadzono grupy Żydów do obozu na Majdanku. Byli to ludzie skrajnie wycieńczeni i zgłodniali. Ks Prałat organizował i osobiście brał udział w pomocy tym nieszczęśnikom. Trzeba pamiętać, że w czasie okupacji niemieckiej, jedynie na terenach Polski obowiązywały przepisy karzące śmiercią za jakąkolwiek pomoc Żydom. Kiedy w kolumnę idących rzucano chleb, trzeba było mieć zaplanowaną drogę ucieczki, bo Niemcy od razu strzelali. Może ktoś powiedzieć, że to bez sensu, żeby narażać swoje życie; przecież tym ludziom nie można było pomóc, oni i tak byli skazani na śmierć. A jednak wielu naszych rodaków podejmowało najwyższe ryzyko, aby choć troszkę ulżyć w ich tragicznym losie.
I to jest miłosierdzie w najwyższym stopniu heroiczne.
Tu w życiu ks. Jana Poddębniaka spełniły się słowa Ewangelii: Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Kiedy po wojnie nie godził się z narzuconą władzą komunistyczną, był ciągle nękany, włącznie z zamachem na jego życie. Pewnego razu, podczas przesłuchania przez oficera UB, nie wytrzymał i powiedział: „gdybym wiedział, że wy Żydzi jesteście tacy wredni, to bym tych Żydówek nie ratował”. Oficer przerwał przesłuchanie. Być może to uratowało księdzu życie.
W 1951 r. władze zakazały księdzu Poddębniakowi, wówczas proboszczowi w Niedrzwicy, nauczania religii w szkole, argumentując to posłuszeństwem władzy kościelnej, a nie państwowej; urządzeniem procesji Bożego Ciała i uznaniem cudu w katedrze lubelskiej. Wobec gorliwej pracy duszpasterskiej, władze zażądały od biskupa przeniesienia ks. Poddębniaka do innej parafii.
Tak Opatrzność przyprowadziła ks. Prałata do Czemiernik jesienią 1955 r. Nowy proboszcz zajął się nie tylko stanem materialnym kościoła i budynków parafialnych, ale przede wszystkim pracą duszpasterską. Wiedząc, że pierwszym uczynkiem miłosiernym jest głoszenie Ewangelii, starał się dotrzeć do jak największej liczby wiernych. Okazją do tego były pogrzeby. Ks. Prałat jeździł na eksporty z domu zmarłego, gdzie się gromadziła społeczność wioskowa i tam głosił kazania. Każdy wierny miał pełny pogrzeb z Mszą św. i konduktem na cmentarz. Zaprzestano okrojonych pogrzebów, tzw. pokropków, a także różnicowania pogrzebów w zależności od zamożności zmarłego.
Starsi pamiętają, że kiedyś często wybuchały pożary i nieraz gospodarze tracili zbiory łącznie z budynkami. Ks. Proboszcz zawsze organizował zbiórkę zboża dla poszkodowanych. Mówił: zaczynajcie od plebanii, pszenica jest naszykowana.
Ks. Jan był blisko ludzi, znał życie na wsi, sam prowadził gospodarstwo. Tym zyskał sobie poważanie wśród parafian, tak, że gdy władze państwowe znów żądały przeniesienia go, to za kapłanem wstawiała się nawet Gromadzka Rada Narodowa.
Nieraz mówił, że duszpasterstwo to ambona, ołtarz i konfesjonał. Dbał, by w większe uroczystości, czy rekolekcje nie brakowało spowiedników i sam chętnie spowiadał. Szczególnie na Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny sprowadzał kapłanów, studentów KUL u, aby była wystarczająca liczba szafarzy sakramentu Bożego Miłosierdzia. Promował nabożeństwo za dusze zmarłych, w szczególności to, by z czystym sercem zanosić szczerą modlitwę za nich. Mówił: „Co dasz dziecko ojcu, matce? Kwiatek zwiędnie, świeczka się wypali, a do Boga idzie modlitwa”. Popierał zawiązywanie kółek różańcowych żeńskich, męskich i młodzieżowych. Głosił płomienne kazania o Różańcu, zwłaszcza w pierwszą niedzielę października.
Z okazji św. Stanisława Kostki organizował dla młodzieży tydzień światopoglądowy, na który co roku zapraszał ciekawych gości.
W starszym wieku ks. Prałat zetknął się z Dzienniczkiem siostry Faustyny. Zafascynował się zawartą w nim ideą Miłosierdzia Bożego. Ten Dzienniczek wnikliwie czytał, zaznaczał w nim, podkreślał, notował uwagi. Można się zastanawiać, skąd takie zainteresowanie? Czy tylko stąd, że był rówieśnikiem św. Faustyny? Raczej wynikało to stąd, że ks. Prałat w swoich czynach realizował Boże Miłosierdzie. Żył, według słów Pana Jezusa: Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Jego postępowanie odzwierciedlało uczynki miłosierne względem duszy i względem ciała; i to od najbardziej wzniosłych czynów, aż po zwykłe i prozaiczne, jak choćby ten, którego sam doświadczyłem: Kiedyś przyjechałem z Seminarium w nietypowym czasie. Dom zastałem zamkniety, więc poszedłem na plebanię. Ks. Prałat najpierw powiedział: „Helu, daj mu jeść!”. Potem dopiero pytał, po co przyjechałem.
Ks. Prałat zaznaczył w Dzienniczku słowa: „+ Pragnę, ażeby kapłani głosili to Wielkie Miłosierdzie Moje względem dusz grzesznych. Niech się nie lęka zbliżyć do Mnie grzesznik. Palą Mnie płomienie Miłosierdzia, chcę je wylać na dusze ludzkie”. Temu wezwaniu był wierny, głosząc kazania o Miłosierdziu Bożym, aż do śmierci. Ostatnie kazanie wygłosił kilka dni przed odejściem z tego świata, w Niedzielę Bożego Miłosierdzia. Obchodził to święto, zanim zostało oficjalnie ustanowione.
W Dzienniczku podkreślił czerwonym mazakiem zdanie: „Córko moja, powiedz, że święto miłosierdzia Mojego wyszło z wnętrzności Moich dla pociechy całego świata”. Dużą wagę ks. Prałat przywiązywał do obrazu; zakreślił z wykrzyknikiem fragment: „Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. Po chwili powiedział mi Jezus: wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu ufam Tobie. Pragnę, aby obraz ten czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie. Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie”. Zaznaczone są też między innymi przemyślenia św. Faustyny: „Jezu, dajesz mi poznać i rozumieć, na czym polega wielkość duszy: nie na czynach wielkich, ale na wielkiej miłości. Miłość ma wartość i ona nadaje wielkość czynom naszym, chociaż uczynki nasze są drobne i pospolite same z siebie, to wskutek miłości stają się wielkie i potężne przed Bogiem. Miłość jest tajemnicą, która przekształca wszystko, czego się dotknie w rzeczy piękne i miłe Bogu. Miłość Boża czyni duszę swobodną. - Jest jak królowa, nie zna niewolniczego przymusu, do wszystkiego zabiera się z wielką swobodą duszy, gdyż miłość która mieszka w niej, jest pobudką do czynu. Wszystko co ją otacza, daje jej poznać, że tylko Bóg Sam jest godzien jej miłości.
Dusza rozmiłowana w Bogu i w Nim zatopiona, idzie do obowiązku z tym samym usposobieniem, jak do Komunii św. i najprostszą czynność wykonuje z wielką starannością, pod miłosnym spojrzeniem Boga”.
Przesłanie św. Faustyny nie było jeszcze w tamtym czasie powszechnie znane. Kiedy w 1990 r. wstąpiłem do Seminarium Duchownego, wiedziałem o siostrze Faustynie, Dzienniczku, znałem obraz Jezu ufam Tobie!, Koronkę i Nowennę do Bożego Miłosierdzia, ale wielu moich kolegów poznawało te sprawy dopiero w seminarium.
Ks. Prałat zaznaczył też słowa: „Kto pokładał ufność w miłosierdziu Moim, napełnię duszę jego w godzinę śmierci Swym Bożym pokojem”.
Ufamy, że Pan Jezus Zmartwychwstały napełnił duszę ks. Prałata Jana Poddębniaka Bożym pokojem w niebie. Cieszę się, że w 30 rocznicę śmierci tego wielkiego kapłana, apostoła Bożego Miłosierdzia, na jego grobie stanęła rzeźba przedstawiająca Chrystusa Miłosiernego. Amen.